Blog inspirowany Copenhagen Cycle Chic.

sobota, 16 sierpnia 2014

NYC - cz. 3

Kolejna porcja zdjęć z Nowego Jorku.
Dla tych, którzy chcą nadrobić zaległości: 
-> cz. 1
-> cz. 2

Przekroczywszy Brooklyn Bridge skierowałam się na południe Manhattanu, gdzie rower publiczny jest zdecydowanie częstym zjawiskiem.



Później spojrzałam pod nogi i poczułam się, jak w domu. Ach! Kostka. 
Na szczęście dla nowojorczyków jest jej niewiele i uprzyjemnia ona spacery po handlowym Soho.

Zamknięte ulice, to norma. Trzeba gdzieś w końcu wystawić letnie kino.


Wieczorem po Chinatown jeździło się.. szybko ;)


Śluza do skrętu na dwa. Tego zdecydowanie brakuje we Wrocławiu. Najbardziej kolizyjne dla rowerzysty (szczególnie przy kilkupasmowych drogach) jest skręcanie w lewo. 

Nie chcę się bawić w internetowy trolling ale w komentarzach pod naszym facebookowym tłem (link) pojawiają się głosy krytykujące rowerzystkę zajmującą lewy pas w momencie, kiedy z prawego pasa wszyscy skręcają w prawo, a rowerzystka chciała bezpiecznie pojechać prosto. 
Takiego kopenhaskiego trendu: 
Watch as Copenhagen Drivers Turning Right nie doczekamy się w Polsce jeszcze długo. Nie pozostaje nam zatem nic innego, jak zająć lewy pas.

W sytuacji skrętu w lewo przy wielopasmowej jezdni przejeżdżamy sobie na wprost (na zdjęciu jechałam z lewej strony) i zatrzymujemy się w śluzie, zwracając się o 90 stopni i czekamy na zielone, by móc pojechać na wprost (jak na fotografii). Na dwa skręca w lewo też cała Kopenhaga. Ja również staram się skręcać na dwa we Wrocławiu nawet bez tej infrastruktury, jest to po prostu bezpieczniejsze.


Gotham City

Gry i zabawy uliczne. 

Na Time Square wszystko jaśniejsze jest, niż myślisz.

W Nowym Jorku każdy znajdzie coś dla siebie, może się przydarzyć nawet dorożka pomiędzy drapaczami chmur. 

Czekały mnie jeszcze długie kilometry do domu, połowę trasy przejechałam metrem. 
Za rower się rzecz jasna nie płaci.

Niedzielny poranek rozpoczęłam od dania się sfotografować na rowerze. 
Dziś inna szosa, nie z wypożyczalni, ale od kolegi. Zgrabny japończyk, jeździło się wybornie.
Znów Brooklyn.

Przejazdy rowerowe niekiedy zajmują również inne pojazdy ;)


Przez cały mój pobyt zastanawiałam się, czy jeździłabym w Nowym Jorku rowerem do pracy. 
Z własnej perspektywy, to nawet lubię 30-stopniowe upały. Do tego jednak dochodzi prawie 90% wilgotność powietrza. Wierzcie mi - upały w Polsce, to nie upały. Tu oddycha się gorącą parą, dlatego absolutnie nie ma miejsca i mieszkania bez klimatyzatora. Ja tam za klimą nie przepadam, lubię słońce, a na rowerze, to przecież z reguły wieje. Najpewniej jeździłabym i do pracy, w końcu nie ma złej pogody na rower w mieście, jest tylko zły ubiór, bądź złe nastawienie ;)








W Nowym Jorku, żeby zamknąć i wyłączyć z ruchu kilka ulic, nie potrzeba wcale obchodów Dnia Bez Samochodu, czy innych jakże "kolidujących" specjalnych okazji. Jest niedziela, są gry i zabawy, rodzinne pikniki, muzyka na żywo, uliczne kawiarnie i bary zarabiają. Zarabia się tam, gdzie ruch pieszy, prawda? We Wrocławiu na przykład zarabia w centrach handlowych haha. Dlaczego? Wrocławianie nie spacerują. Kto by spacerował wzdłuż głośnych, niebezpiecznych, śmierdzących ulicach o realnym ruchu powyżej 70km/h? Poza tym, czy jest jeszcze jakaś prawdziwa ulica handlowa? Wycinek Oławskiej i ochłap coraz rzadziej uczęszczanej Świdnickiej zabijanych nieustannie przez coraz to nowe centra handlowe.

Jedno jest pewne - obecna władza Wrocławia musi odejść, żebyśmy się doczekali takich imprez lub prawdziwych ulic handlowych, po których spacerować będą tłumy.


Opuszczam centrum Brooklynu i udaję się w stronę Manhattan Bridge. Jutro sami rowerzyści.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz