Blog inspirowany Copenhagen Cycle Chic.

czwartek, 27 września 2018

Przygody Szajki Czajki

Jeżdżą po Wrocławiu już od roku zadając szyku i udowadniając, że na składaku też można wyglądać stylowo. Szajka Czajki, którą na Facebooku i Instagramie możecie znaleźć pod nazwą “Przygody Szajki Czajki”, to grupa miłośników roweru Czajka, czyli jednego z modeli składaków Rometu produkowanych od lat 70 w Polsce.

Laura, Michał, Wojtek

Jeśli kiedyś obejrzeliście się na ulicy za grupą osób jadących na kolorowych składakach, to zapewne byli oni. Do szajki należy 6 osób, ale na co dzień po Wrocławiu jeździ 5 Czajek.


A zaczęło się od Wrocławskiego Święta Rowerzysty 2017


Koleżanka namówiła mnie, żebyśmy wzięli w nim udział - opowiada Wojtek z Szajki Czajki. - Jako fan fantastyki postapokaliptycznej, chciałem zrobić jakieś przebranie i potrzebowałem starego, zniszczonego roweru, żeby go przerobić na taki styl. I tak kupiłem pierwszą Czajkę

fot. album prywatny

Po święcie Czajka trafiła do piwnicy. Nie korzystałem z niej, bo miałem swojego górala, a poza tym wtedy praktycznie nie jeździłem rowerem po mieście. Dałem ją więc koleżance (Paulinie), która bardzo chciała jakiś rower, ale wtedy nie było jej stać.

Niedługo później padł pomysł, żebyśmy w sumie razem śmigali na składakach, więc dokupiłem drugą Czajkę - niebieską. Po paru tygodniach dołączyła druga koleżanka - Babsi, kupując sobie Czajkę. W międzyczasie Paulina kupiła swoją własną i już wtedy mieliśmy na trzy osoby cztery składaki.

Laura, Michał, Wojtek

Na początku tego roku dołączył do nas Michał i Laura, kupując swoje Czajki, a ja kupiłem trzecią - zieloną. Ogólnie bardzo chciałem mieć trzy Czajki we wszystkich trzech kolorach, w których zostały wyprodukowane. Za zieloną zapłaciłem najwięcej, bo jest rzadkością. Z nią też się wiąże zabawna historia, bo pan który ją sprzedawał na OLX upierał się, że jest czerwona. Pojechałem po nią do Zgierza z planem, że wrócę na niej na dworzec w centrum Łodzi. Wziąłem  narzędzia, dętkę, naprawiłem ją pod lokalnym MacDonalds'm i udało się! Mimo że stała przez ostatnie 30 lat w szopie dzielnie dojechała.

Czajką w siną dal


W majówkę z Pauliną pojechaliśmy na naszych Czajkach z Wrocławia do Jeleniej Góry. Trasa zajęła 3 dni z dwoma noclegami po drodze. Bywało ciężko zwłaszcza bez przerzutek. Jednak, jak się okazało, ich brak nie był naszym głównym problemem. 

fot. album prywatny


Podczas zjazdu trzeba było hamować. Zanim doszło do mnie, że ten typ hamulców nie jest zaprojektowany do tego typu obciążeń, poczułem spaleniznę. Tylna piasta była gorąca jakby wróciła z orbity, przebijając się przez atmosferę. Smar tak się zagotował, że zmienił się w płyn i wyciekał przez łożyska na oponę. 

fot. album prywatny


Od tamtego momentu każdy zjazd musiał być mocno przemyślaną kombinacją hamowania hamulcem i butami, kolejnymi wzniesieniami na trasie oraz załączonym dynamem, które też odbierało część energii. No i do tego częste przystanki na chłodzenie torpedo. 

fot. album prywatny

Początkowo, jako szajka mieliśmy robić streetarty jeżdżąc na składakach. 


Pomysł jeszcze całkiem nie upadł, ale na razie jakoś częściej po prostu jeździmy wspólnie gdzieś, czy to na jakąś imprezę we Wrocławiu czy poza Wrocław, albo jakiś urbex (urban exploring bardzo blisko naszych zainteresowań leży). Jesteśmy też zaprzyjaźnieni z Pixel Retro Shopem, bo niektórzy z nas mają ciągoty do wczesnego retro.

Kiedyś poszliśmy z Pauliną coś zjeść i zaparkowaliśmy Czajki pod lokalem. Kiedy wyszliśmy to mieliśmy małego mindfucka, bo zamiast dwóch Czajek, stały trzy. Specjalnie zaczekaliśmy, żeby zobaczyć kto nią przyjechał. Była to Kasia - kierowca ciężarówki. Opowiadała, że zabiera składaka do szoferki i jak gdzieś jedzie ze zleceniem, to na miejscu sobie Czajkę wyciąga i na niej zwiedza miasto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz